Decyzja o życiu i umieraniu… Pozwolić komuś umrzeć, czy patrzeć jak cierpi i sztucznie podtrzymywać przy życiu. Kochać kogoś tak bardzo, że pozwalasz mu odejść, mimo, że to sprawi ci ogromny ból. Gdzie jest granica między litością a miłością? Co bierze górę, emocje czy rozum?
W takich chwilach potrzebujemy wsparcia i zrozumienia.
Jedna bardzo bliska mi osoba powiedziała: ,,Ale ty się tak tym nie przejmuj.’’
Dużo mniej bliska osoba powiedziała natomiast: ,,To musi być dla ciebie bardzo trudne. Tak mi przykro.’’ Obie chciały pocieszyć, ale jedna zamiast pomóc, zraniła jeszcze bardziej. Jak wiele osób nie zdaje sobie sprawy z siły słów. Teksty typu: weź się w garść, odnoszą przeciwny od zamierzonego skutek. Dwukrotnie rozmawiałam z kimś kogo bliski popełnił samobójstwo, dwa zupełnie różne przypadki, ale w obu cała rodzina i znajomi bagatelizowali stan emocjonalny ofiary i do końca życia żyją z wyrzutami sumienia.
Nie mogliśmy już dłużej patrzeć, jak nasz aniołek cierpi. Trzeba było podjąć decyzję, zapadła szybko, najlepsza w tej sytuacji, mimo, że nie dobra. Jedziemy do weterynarza. Nie mamy umówionej wizyty, nic nie wykrztuszę przez telefon, wolę osobiście. Po drodze modle się, żeby nikogo nie było w recepcji, żeby nikt nie słyszał. Dojeżdżamy, zamknięte. Przerwa świąteczna. Kolejny adres, jedziemy. Chcemy to już mieć za sobą, nie chcemy czekać kolejny dzień, kolejną noc. Otwarte. Kto idzie się zapytać? Idziemy razem. W środku ktoś stoi przy ladzie, o już płacą i będą wychodzić. Jesteśmy sami, tak jak chciałam. Podchodzę do lady, miła pani pyta jak może pomóc. Wybuchłam płaczem, musiałam wyjść. Jak wróciłam, Niedźwiedź już wszystko ogarnął, czekaliśmy w milczeniu. Niedługo, zaraz poproszono nas do gabinetu. Młoda pani weterynarz, pełna zrozumienia, bez zbędnych pytań, tylko kilka istotnych. Potem zastrzyk, to jeszcze nie ten właściwy, to znieczulenie ogólne, żeby wszystko przebiegło spokojnie. Zostawia nas samych, aby dać nam trochę prywatności, powraca gdy zastrzyk już działa. Szykuje kolejny, spokojnie tłumaczy co będzie robić. Strzykawka jeden, strzykawka dwa. Koniec.
Staliśmy bezradnie. Pani weterynarz, pyta, czy chcemy zawinąć ją w kocyk, tak jak przynieśliśmy. Tak, pomaga nam. Tule ją do siebie mocno, jest taka ciepła. Jedziemy samochodem, w milczeniu, radio wyłączone, tylko silnik mruczy. Zapadł zmrok ale nie jest ciemno, pełnia księżyca, jego blask odbija się od śniegu. Idealne warunki. Jedziemy w ustalone przedtem miejsce, to tu pierwszy raz bawiła się w śniegu. Piękne miejsce. Zostaje w samochodzie, Niedźwiedź bierze łopatę, przyjdzie po mnie jak wszystko będzie gotowe. Trzyma się dzielnie, choć widzę jak jest mu trudno. To nasz drugi psi pogrzeb i to w tak krótkim czasie. Jakie to niesprawiedliwe. Los jest dla nas taki okrutny.
Wraca. Szybka rozmowa, ustalamy szczegóły. Zostawiamy w kocyku, dajemy jej ulubioną piłkę i ostatni patyczek, którym się bawiła. Idziemy, Niedźwiedź prowadzi, ja za nim, wyję jak opętana. Potem dołek i chwila zawahania. Tak ciężko rzucić pierwszą garść ziemi, potem dostajesz energii, chcesz skończyć to jak najszybciej. Pijesz mimo, iż wiesz, że to nie pomoże, ale może uda się zasnąć. Kładziemy się, milczenie. Nagle szloch, Niedźwiedź, płacze jak dziecko. Prawdziwi mężczyźni płaczą. Pod twardą skorupą, jest miękkie serce. Tule go mocno i tak zmęczeni płaczem, zmęczeni tym dniem, czekamy na jutro. A jutro nie będzie łatwiej. Teraz trzeba będzie poradzić sobie z tą całą goryczą. Czas leczy rany. Tak, z czasem będzie łatwiej, ale na razie jest trudno i trzeba to przeżyć. Pomalutku, powolutku, pchać do przodu.
Przeczytaj również
Jeśli podoba Ci się to co piszę, wrzuć coś do mojej skarbonki. Miło też będzie, jeśli zostawisz komentarz i polecisz tę stronę znajomym. Możesz subskrybować ten blog, aby nie przegapić kolejnych wpisów. Nie martw się, nie piszę zbyt często ;p
Współczuję ale i zazdroszczę.
Tak miało być u nas.
Niestety przez patałacha z dyplomem Kabi odchodził w bólu i męczarniach.
Odszedł na moich rękach.
Jego śmierć nie wywołała żadnej refleksji u człowieka który mu miał pomóc.
KABI żył ponad 13 lat dzięki dobrym ludziom których spotkaliśmy na naszej drodze a odszedł przedwcześnie przez tych którzy mają dyplomy i uważają że mają kwalifikacje ku temu aby je ratować a w odpowiednim czasie pomóc przejść na drugą stronę…
To było 3 tygodnie temu.
Ból wciąż jest ogromny.
Wy przezywaliście to kolejny raz.
Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić.
Współczuję.
Pewnie teraz już jest lepiej ale to dziś dotarłem do tego wpisu i dzielę się z Wami tym co czuję.
Życzę samych przyjemnych i niezapomnianych chwil tak dla Was jak i następnego kudłatego przyjaciela.
Tak mi przykro :(( Kilka dni zastanawiałam się co tu napisać, ale słów brak… Wracają wspomnienia… My zdecydowaliśmy się kupić kolejna dziewczynkę, życie bez czworonoga jest do bani! Najpierw mieliśmy wątpliwości, czy to nie było za szybko, ale teraz widzę, ze to była bardzo dobra decyzja. Taki mały brzdąc, w całej swojej niewinności, ciekawy świata, skutecznie odciąga myśli od czarnej dziury, w która wpadamy po stracie bliskiej istoty. Życzę wszystkiego dobrego.
Współczuję bardzo ;(
W jakim wieku była Moli?
Dobrze, że wzięliście kolejnego pieska, na pewno wypełni pustkę i będzie równie wyjątkowa.
My mamy 3 letniego małego kundelka i zastanawiamy się czy wziąć go w wakacje (lipiec/sierpień) do Turcji. Jak wasze pieski znosiły upały?
Wszystkiego dobrego dla całej waszej trójki.
Molly miała tylko 2 lata… :((
Bella, która jest z nami teraz, skutecznie odciąga uwagę od smutków. Jest trochę szalona, wprawdzie ma dopiero 7 m-cy, ale chyba będzie z niej niezłe ziółko ;p
Sznaucerki nie bardzo lubią pływać i być mokre, ale to najlepsza metoda na upał. Generalnie nie plażujemy za dużo, ale czasem lubimy. Na plaży wsadzamy na siłę do wody lub przykrywamy mokrym ręcznikiem – to jest super, wiadomo, ręcznik co i rusz trzeba namoczyć, ale widać, że im to pasuje i z reguły zasypiają jak dzieci. W ciepłych krajach w wielu miejscach są fontanny / pijalnie wody, jak zwiedzamy zawsze korzystamy z okazji i moczymy psinę. Czasem trzeba wziąć na ręce lub wrzucamy do plecaka, bo w środku dnia chodniki potrafią tak się rozgrzać, że pieska parzy w łapy.
Ogólnie pies w Turcji jest mile widziany, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, więc jak najbardziej zabrać pieska!
Udanego urlopu 😀
Pobeczalam się … Moja Zoja niedawno skończyła 8 lat i jest sznaucerką. Zawsze mieliśmy psy, ale Ona jest po raz pierwszy naprawdę „moja”. Rozpuszczona do granic możliwości.histeryczka. Nietykalska. Kocha tylko mamusię i toleruje kilka osób z otoczenia. Na resztę drze ryja. I to na wysokich tonach.Czasami zastanawiam się co ja zrobię, kiedy zacznie chorować… Jedno wiem na pewno! Nie pozwolę, żeby cierpiała! Współczuję Wam z całego serducha❤️ Doczytałam, że macie nową psinę Bellę… Życzę Wam żebyście mogli cieszyć się sobą jak najdłużej ❤️
Wzajemnie moja Droga… Pozdrawiam ciepło.